Poprosiliśmy naszą redakcyjną asystentkę Lenę, by przez jeden dzień notowała wszystko, co związane było z miłymi doznaniami węchowymi, a także stanami emocjonalnymi, które następowały bezpośrednio po tym, gdy Lena znalazła się w zasięgu przyjemnej woni. "Eksperyment" miała przeprowadzić w dniu, który zapowiadał się szczególnie stresująco. Oto co zauważyła Lena.
- Przygotowania zaczęłam już wieczorem. Zmieniłam pościel na świeżo wypraną i wypłukaną w nowym płynie zmiękczającym, którego zapachu wcześniej nie znałam. Położyłam się wcześniej, bo następnego dnia miało być zebranie, a później czekała mnie jeszcze rozmowa z szefem, podczas której chciałam porozmawiać o przedłużeniu mojej umowy, no i o podwyżce oczywiście.
- Rano obudziłam się i poczułam, że otula mnie bardzo przyjemny zapach, który kojarzył mi się z kwiatowymi bukietami, układanym podczas wakacji u babci na Mazurach. Leżałam tak kilka minut, rozkoszując się wspomnieniami beztroskiego dzieciństwa nad jeziorem. Udało mi się nawet nie myśleć o pracy i nerwach, które przecież wisiały tego dnia nade mną, jak miecz Damoklesa.
- W kuchni zrobiłam sobie kawę i tym razem zamiast bezmyślnie ją wypić przeglądając internet w telefonie, postanowiłam skupić się na jej zapachu. Od razu przypomniały mi się lekcje pianina, na które chodziłam w dzieciństwie. Chwilę zajęło mi uświadomienie sobie dlaczego akurat to, a nie inne wspomnienie stanęło mi na chwilę przed oczami. Po chwili wiedziała już, że moja nauczycielka gry miała zawsze przy sobie termos z gorącą kawą. Uśmiechnęłam się do siebie i w całkiem już dobrym nastroju udałam się do pracy.
- Jechałam autobusem myśląc o tym, jak przebiegnie rozmowa na temat mojej umowy, gdy nagle poczułam bardzo przyjemne uczucia, które mogę najlepiej określić słowem "błogość". Rozejrzałam się w poszukiwaniu źródła mojego odprężenia. Obok mnie usiadła kobieta z wielką, gorącą jeszcze bagietką, prosto z piekarni. Skupiłam się na chwilę na aromacie pieczywa i wyobraziłam sobie, że jest sobotni poranek, gdy wraz z partnerem jesteśmy w Paryżu, jedząc bez pośpiechu śniadanie... Dlaczego, nie? Odprężyłam się zupełnie i gdy autobus dotarł na przystanek pod firmą, zapytałam sama siebie, czym ja się właściwie tak stresuję? Cokolwiek się stanie, na pewno dam sobie radę.
- Weszłam do budynku i skierowałam się od razu do sali konferencyjnej, gdzie miało odbyć się zebranie. Byłam jedną z pierwszych, ale po kilku minutach pomieszczenie było pełne, a nawet zatłoczone. Tuż obok mnie usiadł mój kolega, zauważyłam od razu jego świeżo wyprasowaną koszulę.
- Szef rozpoczął spotkanie, ale ja nie mogłam się skupić na jego słowach, bo moją jedyną myślą było pytanie: dziewczyno, dlaczego ty się ogóle nie stresujesz? Zaraz ważna rozmowa, od której wiele zależy.
- Otaczające mnie aromaty odmieniły chłodną przestrzeń biurową w przyjemny i przytulny, kojarzący się z ciepłem i domem świat. Zapachy stały się nowym tłem, które niczym spokojna muzyka zmniejszyły moje napięcie i pozwoliły się zrelaksować — zupełnie podświadomie, bez wysiłku woli.
- Do domu wracałam w świetnym nastroju. Umowę mi przedłużono, podwyżkę dostałam, a "przerażająca" rozmowa trwała zaledwie kilka minut. Szef okazał się całkiem miły, a ja - bez stresu i nerwów - byłam najlepszą wersją samej siebie.
- Po drodze do domu byłam umówiona z moim chłopakiem, więc postanowiliśmy uczcić mój sukces kolacją w restauracji. Gdy prawie tam dotarliśmy, spostrzegłam mały stragan z kwiatami i postanowiłam powąchać sprzedawane tam kwiaty. W końcu był to dzień "eksperymentu zapachowego". Testowałam kolejno zapach róż, goździków i lawendy. Postanowiłam pozwolić działać intuicji. Lawenda! To zdecydowanie było to, co sprawiło mi największą przyjemność. Z bukietem lawendy ruszyliśmy w kierunku pobliskiej knajpki.
- Późnym wieczorem wróciłam do domu, byłam zmęczona, ale postanowiłam jeszcze wziąć relaksującą kąpiel. Dodałam do niej moich ulubionych olejków: waniliowego i cynamonowego. Poczułam prawdziwy relaks i odprężenie. Później usiadłam w fotelu, by jeszcze poczytać przed snem. Ręka jakby sama wyciągnęła się, by gładzić świeżo wyprany koc, który położyłam sobie na kolanach. Było to przyjemne niczym głaskanie mruczącego kota. Myślałam jeszcze o lawendzie, która teraz stała w wazonie w kuchni. Przecież to ulubiony zapach mojej mamy! Ale od dziś będzie też kojarzyć się z sukcesem i fajnym wieczorem z Filipem, moim chłopakiem.
Reklama
- Jeśli miałabym odpowiedzieć na pytanie, czy zapachy poprawiły mój dzień, to powiedziałbym, że zdecydowanie tak. Przyjemne aromaty mogą działać na nas relaksująco i z pewnością łagodzą stres. Myślę, że powinniśmy świadomie wprowadzać do swojej przestrzeni wonie, które sprawiają nam przyjemność i pozwolić im działać niejako "w tle". Zapachy można też "zaprogramować", by wywoływały pozytywne emocje wtedy, gdy tego potrzebujemy. Możemy na przykład nasączyć chusteczkę zapachem, który kojarzy nam się z relaksem i mieć ją w kieszeni podczas stresującego dnia. Od czasu do czasu powąchać, a nasz mózg już będzie wiedział, jak przywołać dobre wibracje. Ja też wiem, że przed następnym trudnym dniem, będę starała otaczać się zapachami, które wygenerują pozytywne emocje i pozwolą mi łatwiej przetrwać ewentualny stres.